niedziela, 13 lipca 2008

7.SS-20 - to było 26 lat temu..dawno





W wieżowcu przy kinie Atlantic -tym na tyłach Domów Towarowych Centrum - pod adresem Rutkowskiego 35 (obecnie Chmielna 35) znajdował się sklep polskiego wydawnictwa płytowego Tonpress. Jeszcze w czasach szkoły podstawowej, przed 1981 rokiem, prawie codziennie po zajęciach odprowadzałem w jego okolice do domu kolegów z klasy (późniejszych kumpli z zespołu). Przed pożegnaniem zawsze zaglądliśmy do sklepu i sprawdzaliśmy, czy na jego półkach nie pojawiło się przypadkiem coś nowego, chociaż wiadomo było, że premiery zdarzają się rzadko – zazwyczaj raz na kwartał. Lekcje w podstawówce upływały mi często w oczekiwaniu na wizytę w sklepie. Nasze życie, tzn. moje i moich kolegów z wieżowca zaczynało być powoli podporządkowane premierom płyt. Ci, którzy w nim mieszkali, prawie wszyscy posiadali kompletną kolekcję płyt Tonpressu. To czyniło z nich elitę. Codziennie o godzinie 15stej z północnego okna otwartego szeroko na 19 piętrze w mieszkaniu Tomka Secomskiego ryczały z głośników małe czarne gramofonowe płytki. Większość wydawanych przez Tonpress płyt to były właśnie single - zarówno polskich jak i zagranicznych zespołów.
W 1983 pojawił się w sklepie analog Dezertera. Ta kapela uchodziła obok TZN Xenna za najważniejszy zespół drugiej fali polskiego punk rocka. Wydanie ich płyty jest dla mnie przełomem w historii rodzimej fonografii - nigdy przedtem tego typu muzyka nie została oficjalne opublikowana. Z Dezerterem i z naszą dzielnicą wiąże się jeszcze jedna historia. Vis a vis szkoły podstawowej im. Janusza Korczaka, do której przez 8 lat uczęszczaliśmy, znajdowało się kino o nazwie Świat. To było miejsce nie tylko kontaktu z polską i radziecką kinematografią… odbywały się w nim wszystkie ważne apele szkolne, podczas których głównym wydarzeniem – oprócz przemowy Pani dyrektor – był przemarsz pocztu sztandarowego. Wczasach szczeniackich kolega z zespołu był nawet przez pewien czas wytypowywany do wybijania na werblu rytmu do przemarszu „sztandarowych”. Z tego co pamiętam kino Świat nie cieszyło się wielką popularnością – w Śródmieściu prym wiodły Relax, Atlantic i Palladium. Ich repertuar był prawie identyczny.
Jednak w przeciwieństwie do nich to właśnie kino Świat odegrało historyczną rolę w rozwoju nowej subkultury w Warszawie, a to za sprawą wydarzenia, które miało miejsce w 1982 roku. Z sali pokazowej kina wychodziło się do szerokiego, bardzo długiego pomalowanego na biało korytarza, który robił niesamowite wrażenie głównie ze względu na swój całkowicie przeszklony sufit. W 1982 zespół Dezerter występował tu na żywo w ramach sesji zdjęciowej do filmu dokumentalnego pt. „Być człowiekiem” w reżyserii Juliana Pakuły . To miało być studium postaw i zachowań współczesnej młodzieży polskiej z kręgów marginesu: narkomanów, hippisów, punków (więcej na ten temat www.filmpolski.pl/fp/index.php/424976). Film został zresztą nagrodzony na XXIII Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w Krakowie za „dokumentację ważnego tematu”. W każdym razie koncert Dezertera przyciągnął całkiem sporo młodych ludzi - uczestniczyło w nim nawet kilku z nas, m.in. Tomek Secomski, późniejszy gitarzysta Exekucji, zmarły w drugiej połowie lat 80-tych, czy Alex Kłoś, aktualnie dziennikarz Gazety, były gitarzysta m.in. The Klaszcz. Relacja z koncertu - przekazywana z ust do ust - zyskała wymiar legendy, pchnęła wielu moich kolegów w stronę punk rocka. Teraz brzmi śmiesznie, a było to naprawdę wydarzenie, które odmieniło na zawsze losy wielu małolatów z dzielnicy. Punk to było wtedy coś bardzo artystycznego, buńczucznego. To było rasowe. Przyciągające. Z drugiej strony trzeba było mieć sporo odwagi. Punk nie dotarł do nas do Polski tak jak wszystkie kolejne głośne mody poprzez media, przez ekrany telewizorów czy zdjęcia z pism kolorach. Punk rozprzestrzeniał się za sprawą słowa mówionego, poprzez koloryzowany przekaz z ust do ust, był owocem naszej rozbudzonej wyobraźni, ucieleśnieniem naszych marzeń o Zachodzie, o graniu muzyki, sposobem na uwolnienie od ciężaru systemu, któremu służyły media i szkoła, czasem nawet rodziny, otwartym „zaworem” młodzieńczej wściekłości, był wyrazem pragnienia bycia innym niż ci wszyscy debile wokół nas hołdujący ogłupiającej ideologii Trybuny Ludu. Punk był strzałem w mordę szarości. O tak szarość była znienawidzona. Polska była wtedy naprawdę okropnie szara i przygnębiona. Mając po piętnaście, szesnaście lat mieliśmy dość polskiej martyrologii i cierpienia narodu. Dokładnie tak samo jak pieprzenia o roli PZPR w życiu obywateli, czy o skutkach II wojny, która wydarzyła sie ponad 30 lat wcześniej.
Podobała nam się stylistyka punka, była fajniesza od wszystkiego co do tej pory poznaliśmy.

W odległości 300 m od kina Świat,w którym grał Dezerter mieścił się dom partii – siedziba PZPR (teraz budynek GWP). Na wielkim transparencie wywieszonym na jego północnej stronie widnieć powinno hasło: „Młodzież siłą Partii i narodu”. Nie pamiętam, może zresztą coś takiego, kiedyś na nim umieszczono .



O SS-20
„Zespół powstał w 1981 roku w Warszawie. Występując początkowo pod nazwą SS-20, zespół zadebiutował koncertem podczas Mokotowskiej Jesieni Muzycznej'81, a rok później zaprezentował się szerszej publiczności podczas festiwalu w Jarocinie. W realiach Stanu Wojennego nazwa zespołu (oznaczająca nawiasem mówiąc radzieckie rakiety z głowicami nuklearnymi) okazała się zbyt prowokacyjna dla cenzury. Aby dalej występować, zespół przemianowano na Dezerter. Koncerty – praktycznie jedyny dostępny ówczesnym zespołom punkowym sposób dotarcia do publiczności – sprawiły, że w 1983 roku Dezerter był już grupą na tyle znaną i popularną, że firma Tonpress zdecydowała się wydać cztroutworowy singiel. Znalazły się na nim klasyczne dla polskiego punk rocka utwory: "Ku przyszłości", "Spytaj milicjanta", "Szara rzeczywistość" i "Wojna głupców". Siła tego singla była rzeczywiście ogromna – prawdopodobnie nawet gdyby Dezerter rozpadł się zaraz po jego wydaniu, miałby zapewnione trwałe miejsce w historii polskiego rocka’ (Wojtek Wysocki, nuta.pl)
.

"Szara rzeczywistość"
Nie potrzebuję was
Chcę być sam
Zostawcie mnie
Odczepcie się!
Mam to co mam
Chcę czego chcę
Zostawcie mnie
Odczepcie się!
Nie myślę tak jak wy
Jestem inny niż wy
Nic mnie nie obchodzą Wasze myśli i sny
Szara rzeczywistość
Wasza rzeczywistość
Nie obchodzi mnie
Odczepcie się!
Nic mnie nie obchodzi
Co o mnie myślicie
Odczepcie się!
Chcę mieć własne życie
Zostawcie mnie samego
Bez waszych głupich rad
Nie zrobię wam nic złego
Po prostu chcę być sam!
Chcę być sam! Chcę być sam!
Zostawcie mnie Odczepcie się!

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

koncert przeniosl sie potem z przejscia wyjscia do nieistniejacej obecnie lazni... miejsca w latach 70 i 80 na swoj sposob magicznego .... obecnie mozna by nazwac je kultowym ( okropne slowo ) tyle tylko ze juz go nie ma ..............

Hollman.