środa, 1 października 2008

Szwajcaria









W marcu 1983 roku wyjechałem z Polski. Rodzice zabrali mnie ze sobą do Szwajcarii. To była katastrofa. Tragedia. Zapaść. Nastał mrok. Miałem do wyboru – internat, albo wyjazd z nimi. Nie....! - właściwie nie miałem wyboru. Zostawiłem pierwszą miłość mojego życia, pierwszą erotykę, pierwszych przyjaciół, kumpli, kapelę, niezwykłą szkołę (Rejtan był wtedy niesamowity pod względem klimatu), mój pokój z widokiem na przedszkole, zostawiłem koncerty, załogę, muzykę i cały mój świat. Zostawiłem sklepy z pustymi półkami, napisy „Solidarność” na murach, muzykę z poniedziałkowych audycji Trójki, wycieczki do empiku, nasiadówy u Rafał Kłosińskiego na Nowym Świecie, plucie z siedemnastego piętra wieżowca przy kinie Atlantic, Czarną Jedynkę, znienawidzony zasłonięty czerwonymi płachtami dom partii, milicjantów o twarzach debili, dobranockę przed przemówieniami pierwszych sekretarzy, zostawiłem Remont, Powiśle i szansę na wstąpienie na „Złą drogę”. W marcu 1983 na Lotnisku Okęcie pożegnali mnie moi najlepsi kumple. Ich twarze pamiętam do dziś. I pamiętam wyraz twarzy mojej matki, gdy zrozumiała w jakim towarzystwie obracałem się przez ostatnie lata. Samolot przeniósł mnie do krainy czekoladą i kasą płynącą. Kontrast uderzył mnie w twarz w chwili, gdy wychodziłem na lotnisku w mieście Zurych z ruskiego samolotu z napisem LOT. Brakowało mi łez, byłem za młody i za dobry, żeby napluć komukolwiek w twarz, gardziłem dobrobytem, wstydziłem się, że dano mi szansę na lepsze życie niż moim kumplom w Polsce. Przez kolejny rok prawie codziennie byłem ubrany na czarno. Przez pierwszy rok bardzo rzadko się śmiałem. Nie znałem tutejszego języka, ze względu na ten brak straciłem dwa lata edukacji względem moich rówieśników w Polsce i znalazłem się w państwowym gimnazjum w męskiej klasie o profilu matematycznym (będąc stuprocentwym humanistą) . Nie miałem pojęcia co to za kraj, co za ludzie. Nie miałem pojęcia jak bardzo kolejne cztery lata mojego życia wywrócą mój świat do góry nogami. Pierwsze dni, pierwsze tygodnie to było milczenie, samotność, brak snu. W nocy, kiedy wszyscy już spali, włączałem radio, szukałem stacji z ciekawą muzyką. I nagle okazało się, że jest jej pełno, na falach niemieckich, szwajcarskich, francuskich i włoskich. Wszędzie grali doskonałą muzykę. Moją pierwszą kasetą nagrałem na magnetofon marki Grundig w ostatnią noc marca 1983. Trafiłem na stację o nazwie couleur3 http://www.rsr.ch/couleur3. To było wtedy kultowe, doskonałe radio tutaj. W nocy grało wyłącznie muzykę alternatywną, wszystkie jej gatunki, od brudnego r’n’rolla., prze industrial aż po punk 77. Pierwszą kasetę nagraną w chwilach głębokiej depresji mam do dziś. Nie znałem języka, nie rozumiałem prowadzących – nie wiedziałem co nagrywam. Odkryłem nazwy większości kapel dopiero po 20 latach. I wiecie jak? Dzięki Google. Tu można znaleźć wszystko. Niesamowite. Wystarczy wpisać fragmenty tekstów piosenek. Na mojej pierwszej szwajcarskiej kasecie znalazły się najważniejsze hymny mojego młodego życia, które będą mieć w głowie chyba do samego końca mojego dorosłego życia. Między innymi:

Stiff Little Fingers „Alternative Ulster” – o rany to jeden z moich ulubionych zespołów 77. Zobaczcie http://www.youtube.com/watch?v=m2Gov4tTB7M, polityczny punk jeszcze bez tandetnych irokezów













Sham 69 „Ulster” – Jimmy Pursey is the king, idol brytyjskiej klasy robotniczej http://www.youtube.com/watch?v=x9t8_YgqBl4

















Killing Joke „Are you receiving” – pierwszy singiel tego zespołu – zobaczcie jak grają po 25 latach istnienia http://www.amazon.co.uk/Killing-Joke-Gathering-Preys-Together/dp/B000B6F8UA/ref=sr_1_1?ie=UTF8&s=dvd&qid=1222815241&sr=1-1 – POLECAM. Kuba Kunysz… musisz to mieć. Ten zespół jest dla mnie tak samo ważny jak Joy Division. Basista grał kiedyś z PRONG. TO CI , których naśladowała "druga Siekiera"....























Gun Club „House on Highland Ave” – Czy ktokolwiek z was ma pojęcie jak ważny jest ten zespół – White Stripes czerpią od nich i od The Cramps garściami (Hej motherfucker z Teraz Rock – macie pojęcie???) http://www.youtube.com/watch?v=ofhannEDjlA





















The Clash Should I stay or should I go (klasyk)

W nocy 30 marca 1983 myślałem, że następnego dnia powieszę sie na firance w gabinecie ojca. Odwiodła mnie od tego pokusa dostępu do naprawdę dobrej muzyki.

Brak komentarzy: