niedziela, 24 sierpnia 2008

Nie ma odwrotu.

W drugiej połowie 1982 roku coraz więcej czasu zacząłem spędzać z załogą. Chodziłem już wtedy do drugiej klasy Liceum im.T.Rejtana. Oprócz Exekucji miałem jeszcze jeden zespół o dosyć beznadziejnej nazwie Rozdzienia Warzyw. Próby odbywały się na drugim piętrze naszej szkoły przy ul.Wiktorskiej, w pokoju, który mieścił się nad pokojem POP – gdzie urzędowali działacze partyjni. Na perkusji grał Jarek Kulczycki, obecnie znany prezenter telewizyjny. Oprócz nas ćwiczył tu inny zespół nowofalowy – System Romanof . Graliśmy głośno i prymitywnie, na tyle przeszkadzająco, że do naszej salki bezustannie dobijał się ktoś z nauczycieli. Sala prób była miejscem spotkań nielicznych „załogantów” z Rejtana. Mniej więcej w tym czasie poznałem na szkolnym korytarzu Czarka – Docenta (wyłowiliśmy się w tłumie wzrokiem ze względu na podobne fryzury) , to od niego dostałem swoją pierwszą kurtkę skórzaną, którą później skrupulatnie „wybiłem” ćwiekami, zakupionymi w okolicach pl.Grzybowskiego. Czarek przyjaźnił się z Doktorem, Jackiem Stockim – był to gość, który niesamowicie wyróżniał się pod względem swojego wyglądu - super „rasowo” ubrany, z fryzurą a la Sid Vicious, chodził też w czarnej skórze, a na piersi zawieszony miał łańcuch z małą kłódką. Wyjęty żywcem z ulic Londynu.żo godności. Zaczęliśmy spędzać razem coraz więcej czasu, na ulicach, na podwórkach, na Mokotowie, przy Nowym Świecie u Magdy Jesień, pod Remontem, na Powiślu, gdzie w mieszkaniu mojego kolegi z klasy bardzo często odbywały się imprezy przy muzyce i papierosach. Alkohol nie kręcił nas wtedy zupełnie, no może z nielicznymi wyjątkami. Tu poznałem Truskawę, Kiwaka, Arka Hodunia, Bartka – Asystenta, Koconia, Oksforda . Niektórzy chodzili w skórach, inni w prochowcach, ze znaczkamu w klapie, w pasach wybitych ćwiekami, z kolczykami w uszach, w spodniach w szkocką kratę. Pisałem już o tym wcześniej. Staraliśmy się wszędzie chodzić razem, pilnowaliśmy siebie nawzajem, łatwo było wtedy zostać sprowokowanym za wygląd, za swoją odmienność. Teraz, oceniając tamte lata z perspektywy czasu, mogę powiedzieć, że czułem się bardzo pewnie. Załoga dała mi odwagę, która pozwoliła mi w przyszłości nauczyć się wyrażać własną opinię, stawiać się, gdy inni kładli po sobie uszy, patrzeć prosto w oczy, gdy należało spuszczać wzrok. Słuchaliśmy wtedy dużo Exploited, Discharge czy GBH. Mój ulubiony - GBH - powstał w 1978 i należał do grona pionierów angielskiego hardcore punka. Ich wokalista Colin Abrahall, naprawdę wyglądał świetnie. W kolejnych latach wielu z nas starało się do niego i jego kumpli upodobnić.
Niesamowite jak potoczyły się losy ludzi załogi, niektórzy upadli, niektórzy umarli, niektórzy stali się przedsiębioracami, biznesmenami, po niektórych słuch zaginął. Niektórzy nie chcą pamiętać tamtych czasów socjalistycznego syfu i upodlenia. Niektórym nie wypada pamiętać.

W Polsce ikoną drugiej fali punk rocka była TZN Xenna. Pamiętam wyemitowany kiedyś w polskiej telewizji fragment niemieckiego programu o subkulturach, w którym pokazano chłopaków z Xenny, wygłupiających się, gdzieś chyba na Marszałkowskiej. To był szok. Myślę, że żaden polski zespół punk rockowy nie wyglądal w 1982 roku tak dobrze jak oni. Gdzieś, na jakimś blogu przeczytałem, że dla polskiej muzyki punkowej byli, tak jak dla Brytyjczyków grupa Sex Pistols, jednym z najbliższych korzeniom muzyki punk zespołów. Utwory TZN Xenna były często nadawane w Radiu Wolna Europa!

Xenną „zaraziłem” się na ich wspólnym koncercie z Dezerterem w Remoncie. Klub wypełniony był po brzegi punkowcami, między nogami plątały się – chociaż trudno w to uwierzyć - małe dzieci z irokezami na głowach, ludzie przepychali się nazwajem, w tłumie dominowali Tyc, Oksford czy Siwy. Pamiętam, że koncert filmowany był przez jakąś zagraniczną ekipę. Do dziś mam w głowie „Salwador” Dezertera i „I don’t want to see you” w wykonaniu Zygazaka. Pamiętam jak przez mgłę Arka Hodunia leżącego na scenie na jakimś fortepianie, chyba.. na fortepianie. Zygzaka poznałem dobrze dopiero po moim powrocie ze Szwajcarii w 1987. To były czasy bardzo fajnej kapeli The Klaszcz, w której Zygzak śpiewał i o której napiszę jeszcze. Ciekawostką jest to, że gitarzystą tego zespołu był Alex Kłoś, znany dziś z Gazety Stołecznej i Co jest Grane. Świetny gitarzysta. I świetny gość.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

i się krzyczało "denna kapela tzn xenna"

Anonimowy pisze...

jak ne widzieliscie, obejrzcie http://pl.youtube.com/watch?v=E4vGZb9EC6o&feature=related