wtorek, 23 września 2008

The Ruts - późne odkrycie


Niewiele znam osób, które mają pojęcie, co to za zespół. Warto rozpocząć wycieczkę w ich świat od teledysku "Staring at the Rude Boys" http://www.youtube.com/watch?v=BJ0fMflqv0A. W ich kawałkach drzemał potężny ładunek energii. Największym przebojem był numer "Babylon's Burning"z 1979 roku (nr 7 na liście przebojów w Wielkiej Brytanii w tamtych czasach). Malcolm Owen - lider kapeli, zmarł w 1980 jako totalny, zdegenerowany heroinista, co oczywiście spowodowało upadek zespołu. Niewiele kapel grało w tamtych czasach tak energetycznie (patrz "S.U.S.") , eklektycznie i ostro łącząc pozornie dalekie sobie gatunki, jak np. reagge ("Jah War") i punk rocka. Sex Pistols przy nich to "Doda". No i warto dodać, że nagrywali dla Johna Peela.

Dobrze, że ktoś pamięta

Z upływem czasu staję się sentymentalny. Od ponad 25 lat nie mogę się oderwać od sytuacji, emocji, pamiątek z tamtych lat. Niejednokrotnie zastanawiałem się, czy to choroba - jeśli tak - jak ją nazwać i skąd się wzięła. Znam jeszcze kilku gości, którzy mają podobne objawy. Tym bardziej cieszą mnie momenty, gdy okazuje się, że są jeszcze ludzie, którzy odgrzebują i doceniają muzykę z tamtych lat. Ostatnio pojawiła się na rynku płyta "Zakazane piosenk" zespołu Strachy na Lachy, która jest zbiorem kompozycji z tamtych czasów. Nie jest dla mnie hańbą chwalić tego wykonawcę, jeśli zdobywa się na odgrzebanie i popularyzowanie tego, co wtedy było mi bliskie. O rany, dlaczego się tłumaczę??? Na płycie odnajduję moje wszystkie ulubione kawałki ulubionych kapele z tamtych lat - Brak, Kryzys, Siekiera i Bikini. A już najbardziej wstrząsnęło mną umieszczenie na cd kawałka "dlaczego ja" Corpus X. 25 lat czekałem, żeby dowiedzieć się kto skomponował numer, który był dla mnie hymnem mojego pokolenia....Okazało się, że stoi za tym Dzidek z "Garażu". Hej czterdziestoletni motherfuckers, sięgnijcie po ten produkt SP Records (to nie hańba) , przypomnijcie sobie swoje najlepsze momenty. Chwała popularyzatorom garunku.

środa, 10 września 2008

Po prostu dobrze to wyglądało

















































O ile wcześniej wspomnianych UK.Subs trudno było zaliczyć do grona zespołów, które przywiązywały wagę do wyglądu, o tyle większość brytyjskich kapel grających punk rocka w okolicach 1977 wyróżniała się pod względem stylizacji i artystycznego podejścia do własnego wizerunku, zwłaszcza na tle artystów lansowanych szerzej w mediach masowych. Punk rock to była nie tylko rewolucja muzyczna, społeczna, ale i artystyczna. Z upływem czasu punk rock stawał się coraz bardziej upolityczniony, populistyczny, chuligański, i zuniformizowany. Lata 70-te i pierwsza fala punk rocka to indywidualizm, koloryzm, większe powiązanie z modą, esktrawagancją. Nie było jeszcze irokezów, tandetnych buciorów czy ciągłego wzajemnego opluwania siebie na koncertach. The Cortinas, The Clash, The Jam czy The Boys wyglądali naprawdę dobrze. Wiele z nich czerpało garściami z mody ukonstytuowanej przez subkulturę modsów, jednak był to przede wszystkim czas popularności spodni- rurek, conversów, badge'ów czy skórzanych kurtek.

wtorek, 9 września 2008

10.UK.Subs "Diminished Responsibility"







Wyobraź sobie, że jest zima 1983 roku. Zbliża się koniec tygodnia. „Każdy kolejny dzień jest powieleniem poprzedniego dnia”, jak mawiał w tamtych czasach mój stary przyjaciel Grzegorz. W TV tylko dwa programy, w radio niewiele więcej, wybór prasy to wybór między wieczorną dniówką a „razem” lub „Na przełaj”. „Non stop” jest najbardziej „godną wagi” publikacją pośród szarych gazet oferowanych w „sześcianowych kioskach”. To był periodyk muzyczny wydawany latach 70. i 80. (XX w.) w Polsce w charakterze miesięcznika. Ukazywał się jako dodatek do Tygodnika Demokratycznego. Pamiętam, że można tu było natrafić na artykuły n/t nowej muzyki na Zachodzie i w Polsce.












Nie było Internetu, nie było lokali koncertowych, lokali oferujących ciekawe imprezy artystyczne, życie toczyło się pomiędzy szkołą, Remontem a Hybrydami, między młodzieżowymi domami kultury a Starym Miastem, nie było fajnych sklepów z płytami, z wyjątkiem komisu przy rynku Nowego Miasta, Polskich Nagrań na Nowym Świecie i Tonpressu w pobliżu kina Atlantic, spotykaliśmy się na ławkach, przy śmietnikach, w małych pokoikach przy Chmielnej, słuchaliśmy muzyki, brzdąkaliśmy na rozstrajających się wiecznie gitarach, czekaliśmy na coś, co przybliży nas do Zachodu, do Londynu, do Świata, do którego nie mieliśmy dostępu. W marcu 1983 miał się odbyć na Torwarze koncert brytyjskiego punk rockowego zespołu U.K Subs. Przylecieli w 1983 roku na 13 koncertów do Polski. To była pierwsza punkowa grupa, która odwiedziła nasz kraj występując w największych polskich miastach razem z Republiką. Pamiętam jak czekaliśmy na to wydarzenie, odliczaliśmy tygodnie, dni, potem godziny. Ten koncert, zrealizowany na warszawskim Torwarze był punktem kulminacyjnym dla drugiej fali polskiego punk rocka, wydarzeniem przełomowym w naszym życiu, zapamiętanym na długo, może nawet na zawsze, punktem odniesienia, punktem orientacji w przeszłości. Pamiętam miasto wypełnione po brzegi załogami czarnoskórych punkowców i uczesanych fanów republiki, pamiętam ich czarno białe flagi i krawaty, pamiętam dziesiątki patroli tułających się po mieście w ślad za załogami. Torwar otoczony przez szwadrony uzbrojonych milicjantów stojących twarzą w twarz ze szwandronami modnie ubranych małolatów patrzących na nich spojrzeniem mówiącym „odwalcie się do nas” . Cała nasza załoga tu była, 15, może 20 osób, wszystkie polskie załogi, wszyscy nasi lokalni idole, wszystkie legendarne osobowości sceny, wyglądaliśmy świetnie, „galowo”, to musiało robić wrażenie. Uk.SUbsTo był jeden z najbardziej kontrowersyjnych zespołów brytyjskiego punk rocka. Inny niż Sex Pistols, The Clash czy Buzzcoks, wyklęty, pogardzany, niesprawiedliwie niedoceniany, z liderem, który był co najmniej dwa razy starszy od wszystkich naszych ówczesnych muzycznych bohaterów z okładek angielskich płyt analogowych (Charlie Harper to weteran angielskiej sceny R&B, urodził się w 1944..w Londynie). W marcu 1983 U.K. Subs z chwilowo ustabilizowanym składem (z Alvinem Gibbsem na basie i Stevem Robertsem na perkusji) stanęli u stóp Pałacu Kultury. Płyta, z której pochodziła większość materiału zagranego na koncercie to jedna z najlepszych produkcji zespołu: Diminished Responsibility – top 100 moich ulubionych płyt rockowych wszechczasów. Niedoceniana, nieznana, znakomita, energetyczna, rock and rollowa, zbyt melodyjna w porównaniu z dokananiami Exploited, Discharge czy GBH, tysiąc razy bardziej dynamiczna niż płyty kapel z lat siedemdziesiątych. Pamiętam tłumy nowofalowców tańczących przed wielką sceną, pamiętam wielkie przejęcie wszystkich - to był największy jak do tej pory koncert punk rockowy w Polsce, zresztą jak dla mnie całkiem nieźle nagłośniony z gęsta energią zawieszoną w powietrzu. I tu można powiedzieć, zaczyna się historia słowa „unity”, symbol poczucia wspólnego uczestniczenia w czymś wyjątkowym, specjalnym, jedynym w swoim rodzaju. Jedności poza podziałami. Teraz to wszystko brzmi dosyć naiwnie, wręcz infantylnie, wtedy to słowo i jego znaczenie było nam potrzebne. Serio ;).